Piszę tego posta, ponieważ Motylek napisał, że trochę tutaj cicho jest. Muszę jednak niestety przyznać, ze nie mam siły pisać tego bloga. Ciągle toczę walkę ze sobą. Jedna połowa mówi: 'nie jedz tego! I tak wystarczająco się już spasłaś' a druga, ta silniejsza działa jak magnez i przyciąga mnie do wszystkich kalorycznych rzeczy. Nie chcę po prostu pisać o diecie i nazywać siebie mianem 'motylka', bo ciągle zawalam... Jest mi wstyd przyznawać się przed Wami jak bardzo jestem jeszcze słaba i jak mocno działa na mnie jedzenie.
Mam również inne problemy. Z rodziną, ze sobą nie wliczając 'diety'. Zaczyna mnie już przytłaczać atmosfera w moim domu. Nie jest już tak pięknie jak kiedyś, a w mojej głowie coraz więcej rodzi się negatywnych myśli.
W sobotę jedziemy nad jezioro. Pierwszy raz w te wakacje. A ja co? A ja boję się jak co roku wyjść na plażę. Nie chodzi mi już o mój tłuszcz na brzuchu, udach, bo będziemy na 'bezludziu', ale o moje rozstępy spowodowane szybkim rośnięciem i blizny. Blizny, które niestety mam co rok, i których zawsze się wstydzę oraz boję pokazać rodzicom...
Na tego bloga na pewno wrócę. Musi mi się tylko w życiu trochę ułożyć. Ale dalej będę komentowała Wasze blogi i walczyła o wymarzoną sylwetkę. Trzymajcie się Kruszynki :-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz